Gruzińskie chaczapuri z kurczakiem



        Podobno chaczapuri to danie na tyle ciekawe, że każda zasłyszana receptura jest tradycyjna. Ciasto drożdżowe lub na sodzie; na jogurcie, czy kwaśnym mleku; z serem żółtym, czy białym; z jajkiem, czy bez; okrągłe, kwadratowe, w łódkę, i tak dalej...
Podzielę się dzisiaj z Wami przepisem, który powstał pod wpływem doświadczeń. Metodą prób i błędów moje chaczapuri wyszło pyszne, chrupiące i pulchne. Uważam, że to świetna zakąska do piwa ;)





CIASTO - 3 placki o średnicy ~25cm
70 dag mąki pszennej (typ 750)
40 dag jogurtu bałkańskiego
1 łyżeczka sody oczyszczonej (spora)
sok z połowy cytryny
1 łyżeczka soli
masło - do posmarowania usmażonego placka

FARSZ
ser feta
ser mozzarella
twaróg
filet z kurczaka
1 jajko
sól, pieprz, czosnek niedźwiedzi, peperoncina


Przedstawiam Wam przepis ekspresowy! Ponieważ czasami w kuchni bywam leniwa i lubię sobie uprościć, szczególnie jeśli mam czym. Jeśli posiadacie maszynę do wyrabiania ciasta to wrzucacie mąkę, jogurt oraz sól. Na samym końcu dokładam sodę i skrapiam obficie sokiem z cytryny. Z czasem, gdy ciasto pomału się wyrabia, dodaję jogurtu. Konsystencja ma być dość klejąca i miękka. Przykrywam ściereczką i odstawiam na 30-40 minut.

Z farszem można kombinować w nieskończoność. Tradycyjne chaczapuri najczęściej nadziewa się serem korycińskim. Coraz częściej się od tego odchodzi i do środka dajemy każdy ser, który mamy akurat w lodówce. U mnie to będzie feta, mozzarella (dojrzała, ale może też być biała) i twaróg.
Zaryzykowałam wersję z białym serem, ponieważ na którejś ze stron dotyczących kuchni gruzińskiej wyczytałam, że nazwa chaczapuri pochodzi właśnie od twarogu ('chaczo' twaróg). Istnieje prawdopodobieństwo, że pierwotnie to właśnie on stanowił nadzienie. Moi domownicy uznali, że to takie "inne naleśniki" ;)
Do startych serów dodałam jajko i przyprawy - uważajcie z solą, sery same w sobie mogą jej zawierać sporo.

Filety z kurczaka umyłam, osuszyłam ręcznikiem papierowym i natarłam podstawowymi przyprawami. Usmażyłam na oliwie z oliwek. Gdy chwilę ostygły, starłam na tarce o grubych oczkach i całość wymieszałam.

Teraz najważniejsza część - formowanie placków. Rozpulchnione ciasto (powinno troszeczkę napęcznieć) przerzucam na oprószoną mąką stolnicę i dzielę na trzy równe części. Dwie kulki chowam pod miską,a trzecią delikatnie z wierzchu posypuje i palcami rozgniatam formując placek, jak na pizze. Gdy uzyskam pożądany kształt - rozwałkowuję. Staram się nie przebijać pęcherzyków powietrza w cieście, dzięki temu pod wpływem temperatury chaczapuri pięknie nam urośnie. To nie jest trudne ciasto, nie musimy używać do niego siły, wystarczy kilka sprawnych ruchów i mamy pięknie rozwałkowany placek.

Teraz nakładamy sporo nadzienia i zawijamy! Kochani - na falbankę. Na YouTubie istnieje kilka filmów bardzo fajnie przedstawiających technikę nadziewania chaczapuri, polecam oglądnąć ;)
Ja do videobloga jeszcze nie dojrzałam (o ile w ogóle kiedykolwiek nadejdzie taki czas).

Gdy już mamy pięknie zaklejony farsz, znowu wałkujemy. Placek nie może być za cienki, ani za gruby - moje na oko miały około 1 cm.
Teraz już tylko pozostaje rozgrzać mocno SUCHĄ patelnię i ułożyć na niej placek. W zależności od mocy palnika, grubości ciasta i ilości farszu smażyłam od 3-5 minut (po 3 minutach zazwyczaj sprawdzałam, na ile mocno przypieczony jest spód). Gdy był wystarczająco zrumieniony i widać było pęcherzyki u góry, przewracałam na drugą stronę. Upieczoną stronę smarowałam łyżką masła.
Po kolejnych kilku minutach mamy gotowe chaczapuri z pysznym nadzieniem w środku!

Ponieważ to była kolacja bardzo spontaniczna to nie przygotowałam sosu, ale podałam z pesto z suszonych pomidorów, majonezem lub keczupem - każdy jadł z czym tylko chciał!







Chaczapuri z patelni


Chaczapuri z ogniska




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz